Punkt zwrotny bitwy pod Grunwaldem

Sven Ekdahl
przeł. Michał Kopczyński

Odnaleziony w 1962 roku list z początku XV wieku radykalnie zmienił interpretację polsko-litewskich dziejów w jednym z ich zasadniczych momentów. Dotyczy bitwy pod Grunwaldem i roli, jaką odegrały w niej wojska litewskie dowodzone przez wielkiego księcia Witolda.

Tadeusz Popiel, Zygmunt Rozwadowski, Panorama bitwy pod Grunwaldem (fragment), fot. Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie

W_sławnej kronice Roczniki, czyli kroniki sławnego Królestwa Polskiego Jan Długosz podał długi i barwny opis udziału wojsk litewskich w bitwie pod Grunwaldem. Nie przynosi on Litwinom chwały, zdaniem Długosza jedynie wielki książę Witold i trzy chorągwie smoleńskie zasłużyły na pochwałę za odwagę. Po godzinie walki Litwini uciekli z pola bitwy, nie powstrzymały ich ani wezwania, ani nawet miecz samego Witolda. Większość zbiegów dotarła do ojczyzny, gdzie rozpowszechniała fałszywą wiadomość o klęsce polsko-litewskiej armii oraz śmierci Władysława Jagiełły i Witolda. Kilka godzin później ścigający Litwinów Krzyżacy wrócili na pole bitwy podnieceni zwycięstwem i obładowani łupami, prowadząc licznych jeńców. Jednak ich powrót nie zapobiegł sromotnej klęsce zakonu.
Na ile wiarygodny jest ten barwny opis ucieczki wojsk litewskich? Doświadczenie pokazało, że wiarygodność Długosza jako historyka nie może być przyjmowana bez zastrzeżeń. Choć cieszy się on wielkim autorytetem, a jego twórczość z dumą uznaje się za największe osiągnięcie polskiej historiografii epoki średniowiecza, kronikarz nie może być traktowany na równi ze współczesnym, obiektywnym historykiem. Chwaląc i ganiąc opisywane postacie, nie był bezstronny, przykładów jest wiele. Szczególną ostrożność należy zachować tam, gdzie Długosz opisuje wydarzenia natury politycznej i ideowej, przede wszystkim zaś w tych miejscach, gdzie chodzi o godność narodu kronikarza i wybranych przez niego pozytywnych bohaterów. Wiemy, że ani Długosz, ani jego patron Zbigniew Oleśnicki nie byli przyjaciółmi Litwinów. Warto zwrócić uwagę na fakt, że kronikarz zaczął pisać swe dzieło w 1455 roku, a więc podczas kolejnej wielkiej wojny między Polską a zakonem, w okresie szczególnego napięcia. Litwini odmówili wtedy udziału w wojnie po stronie polskiej i można z dużym prawdopodobieństwem przyjąć, że była to jedna z przyczyn wzgardliwego opisu zachowania litewskich tchórzy pod Grunwaldem.
Mimo tych zastrzeżeń przekazana przez Długosza wersja wydarzeń rozgrywających się na polu grunwaldzkim wywierała przez setki lat − także w naszych czasach − przemożny wpływ na kolejne opisy bitwy. Dzięki autorytetowi kronikarza miano tchórzy, którym obdarzył wojska litewskie, przetrwało niekwestionowane przez stulecia. W nieuchronny sposób pozostawiło głębokie ślady nie tylko w historiografii, lecz także polityce, sztuce i literaturze tworzonej przez kolejne generacje. Przykładowo, podczas sejmu warszawskiego w 1564 roku Polacy wytykali Litwinom ucieczkę z grunwaldzkiego pola. Począwszy od wieku XV, naród litewski wielokrotnie musiał się konfrontować z tą ciemną plamą swej historii.

Głosy krytyczne. Cronica conflictus
Pewne obiekcje wobec jednostronnego opisu zdarzeń mieli badacze krytycznie nastawieni do źródeł. Jacques Lenfant (1724), Jacob Caro (1869), Karol Szajnocha (1877) i Stanisław Kujot (1910) wątpili w wersję Długosza. Pół wieku po ostatnim z wymienionych Stefan M. Kuczyński w monografii Wielka wojna z zakonem krzyżackim w latach 1409−1411 podkreślał, że kronikę Długosza jako źródło historyczne należy czytać krytycznie i ostrożnie.
W efekcie w XX wieku wpływ Długosza na historiografię nieco zmalał. Nowa generacja badaczy przywiązuje coraz większe znaczenie do opisu bitwy zawartego w Cronica conflictus Wladislai, regis Poloniae, cum cruciferis anno Christi 1410 (Kronika konfliktu Władysława króla polskiego z Krzyżakami w roku pańskim 1410). Została ona napisana przez królewskiego sekretarza Zbigniewa Oleśnickiego lub kanclerza Mikołaja Trąbę zapewne pod koniec 1410 roku, niecałe sześć miesięcy po bitwie. Nie ma wątpliwości, że jest to bardzo ważne źródło dla analizy przebiegu bitwy, przedstawia bowiem jej przełomowy moment inaczej niż relacja Długosza. Dowiadujemy się mianowicie, że po godzinie walki Litwini zostali zmuszeni do wycofania się, a ścigający ich Krzyżacy, myśląc, że odnieśli zwycięstwo, opuścili swoje chorągwie. Wkrótce jednak ścigający sami musieli uciekać przed tymi, których ścigali. Kiedy usiłowali powrócić do swoich szeregów, zostali odcięci przez duże siły polskie i albo zginęli w walce, albo trafili do niewoli.
Które z tych dwóch źródeł jest bardziej wiarygodne? Już w 1910 roku Stanisław Kujot uznał wyższość wersji z Cronica conflictus: Owszem, w ucieczce ich kryło się coś z fortelu tatarskiego. Lekka jazda litewska, nie mogąc miejsca dotrzymać wyborowym banderyom nieprzyjaciela, jak często tak tu rozbiegła się małemi gromadami, żeby ujść pogromu i pościgi pomylić. Bez wątpienia niebawem gromadki poczęły się zbierać i mało później niż zwycięzcy znalazły się na polu bitwy, pewnie obok chorągwi Smoleńszczan. Był to zwyczaj litewski, Witołdowi dobrze znany. Podobną opinię wyraził Adam Korta w artykule opublikowanym w 1949 roku w wojskowym czasopiśmie „Nasza Myśl”. On także uznał ucieczkę Litwinów za manewr taktyczny. W 1961 roku litewski historyk emigracyjny Kostas Jurgėla powrócił do wersji wydarzeń opartej na świadectwie Cronica conflictus i analizie Kujota; wcześniej tacy historycy jak Antanas Kučinskas i Juozas Jakštas wypowiadali się w obronie wojsk litewskich.
Trzecim ważnym źródłem jest współczesna wydarzeniom kronika Jana von Posilge, napisana z punktu widzenia krzyżackiego. W kilku linijkach poświęconych bitwie znajdujemy informację, że poganie – tak Krzyżacy mówili o Litwinach − szybko zostali zmuszeni do odwrotu. Polacy przyszli im wtedy z pomocą i zaczęła się wielka bitwa. Ostatecznie najemnicy i „goście” Polaków, atakując z jednej strony, a poganie z drugiej, rozbili odwód krzyżacki dowodzony przez wielkiego mistrza Ulryka von Jungingena.

Przełom w badaniach w 1963 roku
Przełom w badaniach nad bitwą grunwaldzką nastąpił w roku 1963 wraz z publikacją przez piszącego te słowa w czasopiśmie „Zeitschrift für Ostforschung” nowego, nieznanego dotąd źródła. Jesienią 1961 roku opuściłem Szwecję jako świeżo upieczony magister Uniwersytetu w Goeteborgu, by kontynuować studia historyczne na Uniwersytecie w Getyndze i jednocześnie prowadzić badania w znajdującym się tam wówczas archiwum zakonu krzyżackiego. Pewnego letniego dnia 1962 roku trafiłem na list zawierający wzmiankę o wielkiej bitwie – tak nazywano grunwaldzką batalię w ówczesnych źródłach. Napisano go po niemiecku, a adresatem był wielki mistrz zakonu. Nie było ani daty, ani miejsca napisania, ani autora. Mimo to było dla mnie jasne, że list dotyczył udziału wojsk litewskich w bitwie grunwaldzkiej. Było to nadzwyczajne znalezisko, które skłoniło mnie do napisania i opublikowania mojego pierwszego artykułu naukowego.
Choć brakuje daty, a nadawca jest nieznany, list nie jest kopią, o czym świadczą wydłużone kształty pierwszych literoraz staranny wygląd dokumentu. Autor nie chciał zachować anonimowości, bo skorzystał z pomocy wywodzącego się z zakonu pisarza. Był to ten sam pisarz, który przynajmniej w latach 1416 i 1417 pracował na zamku w Człuchowie na Pomorzu. List rozpoczyna formuła: Drogi mistrzu (Liber her meister), co skłania do wniosku, że autor nie był ani członkiem zakonu krzyżackiego, ani kimś zakonowi podporządkowanym, lecz raczej osobą o wysokim statusie, zapewne suwerenem lub ważnym dowódcą oddziałów najemnych. Wyrażenie twoi przeciwnicy (euwir vinde) również wydaje się wskazywać, że autor nie pochodził z Prus. Tę interpretację wzmacnia fakt, że zamek w Człuchowie był głównym punktem zbornym dla krzyżowców i najemników przybywających do Prus. Można założyć, że komendant tamtejszego zamku polecił swemu pisarzowi napisanie listu dla cudzoziemskiego przyjaciela zakonu. Później list wysłano do wielkiego mistrza jako załącznik do innego listu, zapewne napisanego przez komendanta zamku. To tłumaczyłoby zawinięcie blankietu, czysty papier, na którym napisano list, oraz brak oficjalnej pieczęci, miejsca i daty, jak również imienia autora.
Treść listu jest następująca:
Drogi mistrzu, jeśli boska opatrzność sprawi, że przyjdzie ci walczyć z twoimi przeciwnikami, będziesz szykował i ustawiał swoje wojska na wroga, nasza rada jest taka, abyś z gości i najemników, których będziesz miał ze sobą, wybrał tych, których uznasz za sposobnych, i ustalił ze swoimi dowódcami, aby byli posłuszni, a gdy staną w szyku do walki, aby pozostawali w swej formacji. Może się zdarzyć, że twoi wrogowie z rozmysłem pozwolą jednej lub dwóm chorągwiom cofnąć się lub uciekać: będzie to zrobione z premedytacją, w nadziei, że w ten sposób załamie się twoja formacja bojowa, ponieważ ludzie zwykle lubią podejmować pościg, tak jak to miało miejsce w wielkiej bitwie. Upewnij się więc, a jeśli coś takiego miałoby się zdarzyć, tak surowo, jak tylko możesz, obstawaj przy tym, aby twoi ludzie pozostali w swoich szeregach, bo jeśli grupa żołnierzy lub szereg za bardzo uwierzy w zwycięstwo, to niełatwo będzie ściągnąć ludzi z powrotem, bo każdy pragnie podjąć pościg i myśli, że zwycięstwo jest już uzyskane, a nie wiedzą, że może ono być prawie stracone. Z tego powodu radzimy ci stanowczo, abyś tak surowo, jak tylko możesz, trzymał swoich ludzi razem w bojowych formacjach i nigdy nie pozwalał im opuszczać pozostałych, dopóki nie zobaczysz, jak zachowują się wrogie formacje stojące za tymi, którzy uciekają. Ustal starannie ze swoimi dowódcami, aby tego niezawodnie przestrzegali, ponieważ zdarza się w przypadku, gdy 20 lub 30 żołnierzy rusza do pościgu, że powodują oni złamanie wielu formacji, bo choć liczą oni czasem na zysk, to zamiast niego doznają ciężkich szkód.
Widać, że autorem była osoba kompetentna, zainteresowana i posiadająca dużą wiedzę o sztuce wojennej; list stanowi poważne ostrzeżenie i jednocześnie wiarygodną radę. Odnosi się do „gości” i najemników, którzy przybyli do Prus i nie są obyci z taktyką pozorowanej ucieczki z pola walki. To przede wszystkim cudzoziemcy muszą być trzymani razem w formacji bitewnej, aby nie powtórzyło się to, co stało się pod Grunwaldem.
To nowe źródło musi być traktowane z najwyższą powagą. Autor listu przypomina wielkiemu mistrzowi, że Litwini użyli takiej taktyki pod Grunwaldem, wskazuje również, że tylko część wojsk litewskich wzięła udział w pozorowanej ucieczce. Była to zapewne jedna lub dwie chorągwie (tak twierdzi autor dokumentu).
Napisana w Wielkim Księstwie Litewskim Kronika Bychowca wspomina o prawdopodobnej umowie Witolda i Władysława Jagiełły; fakt, że taktyka pozorowanej ucieczki przyniosła powodzenie, może przemawiać za jej istnieniem. Odwrót nastąpił na lewym skrzydle formacji litewskiej, które znajdowało się najbliżej Polaków. Francuskie kroniki mnicha z Saint-Denis i szlachcica Enguerrana de Monstreleta wspominają o tym epizodzie jako o przełomowym momencie bitwy, który doprowadził do klęski zakonu. Obaj autorzy opierali się na nieodległych w czasie od bitwy przekazach pochodzących od Krzyżaków. Historycy nie przywiązywali dotąd należytej wagi do obu kronik ze względu na zawarte w nich błędy w ocenie liczby uczestników bitwy i czasu jej trwania. Jeśli jednak współczesny czytelnik przejdzie do porządku nad mniej istotnymi nieścisłościami, zwróci uwagę na jeden zasadniczy punkt: to sami Krzyżacy uznali właśnie tę fazę bitwy za faktyczny początek klęski.

Wniosek
Nie wdając się w szczegóły, można przyjąć, że pod Grunwaldem część sił litewskich zastosowała taktykę pozorowanego odwrotu, prowokując nieznających takich podstępów „gości” i najemników zakonu, by opuścili formację i ruszyli w pościg. Jednak wkrótce ścigający stali się ściganymi, gdy Litwini zwrócili się przeciw nim. Kiedy uczestnicy pościgu próbowali wrócić do szeregów, zostali odcięci od swoich przez Polaków i rozbici, wkrótce potem duże siły polskie uderzyły z prawej flanki na zdezorganizowany i osłabiony lewy hufiec wojsk zakonnych. W starciu, które się wywiązało (bitwa podczas bitwy), brali też udział Litwini. Rozstrzygnąwszy walkę na swą korzyść, podkomendni Witolda oraz polscy „goście” i najemnicy zdążyli jeszcze wziąć udział w rozgromieniu krzyżackiego odwodu.
List do wielkiego mistrza daje jasne i wysoce wiarygodne wytłumaczenie przebiegu wypadków pod Grunwaldem, a inne źródła wspierają przedstawioną powyżej rekonstrukcję zdarzeń, m.in. wspomniana Cronica conflictus. W badaniach historycznych współczesne wydarzeniom i pozbawione tendencyjności źródła uznaje się za bardziej wiarygodne niż późniejsze tendencyjne kroniki. Opowieść Jana Długosza okazuje się wysoce myląca, fałszywa i poniżająca Litwinów. Dzisiaj, 600 lat po Grunwaldzie, list do wielkiego mistrza, napisany zaledwie kilka lat po bitwie, pozwala obalić starą wersję wydarzeń i rzucić nowe światła na to, co stało się na grunwaldzkim polu w 1410 roku.

prof. Sven Ekdahl
Szwedzki historyk mediewista, znawca dziejów Prus, Polski, Litwy i Skandynawii.

One thought on “Punkt zwrotny bitwy pod Grunwaldem

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: