Alfredas Bumblauskas
Przeł. Bartłomiej Kowal
Co wspólnego mają ze sobą historia Uniwersytetu Wileńskiego, zasięg baroku w państwie polsko-litewskim, kościół karmelitów w Mścisławiu nad obecną granicą białorusko-rosyjską, Akademia Kijowsko-Mohylańska, granica osadnictwa Żydów w Imperium Rosyjskim opierająca się o Mariupol nad Morzem Azowskim i obecny front doniecki?

Przebieg frontu donieckiego znamy wszyscy. Dlaczego mielibyśmy o nim mówić w kontekście historycznym? Zacznijmy od tego, że najbardziej znany współczesny historyk cywilizacji i politolog Samuel. P. Huntington poszukiwał granic cywilizacji zachodniej. Czasami jego idea jest uważana za jedną z najbardziej wpływowych koncepcji końca XX w., a za dowód tego twierdzenia przytacza się fakt, że przewidział on wojny bałkańskie. Według Huntingtona cechami wspólnymi cywilizacji zachodniej są: czerpnie ze spuścizny cywilizacji antycznej, chrześcijaństwo zachodnie (a nie wschodnie), wielość języków, rozdzielenie władzy kościelnej i świeckiej, prymat prawa, pluralizm społeczny, reprezentacja polityczna obywateli i indywidualizm. Jak wiadomo, dla Huntingtona granica cywilizacji zachodniej przebiegała przez Ukrainę i Białoruś. Do cywilizacji zachodniej zaliczał on tylko zachodnie części tych państw. Z Ukrainy znalazły się w jej obrębie tylko Galicja ze Lwowem i Wołyń. Większa jej część pozostawała, jego zdaniem, w zasięgu cywilizacji rosyjskiej. Fakt ten, jak się zdaje, zadecydował o losie ukraińskiej broni atomowej.
Warto zwrócić uwagę na korektę koncepcji Huntingtona, której dokonał znany intelektualista „Solidarności”, historyk, Leszek Moczulski. Przesunął on granice cywilizacji europejskiej dużo dalej na Wschód niż proponował to Huntington. Zdaniem Moczulskiego, granica cywilizacji europejskiej jeszcze w XIX w. obejmowała całą przestrzeń byłego państwa polsko-litewskiego przyłączoną do Imperium Rosyjskiego, a zatem Białoruś i całą Ukrainę.
Punkt Mariupola
Patrząc na mapę, warto zwrócić uwagę na Morze Azowskie (nazwijmy je punktem Mariupola), w którym schodzi się kilka linii nakreślonych przez Moczulskiego. Punkt Mariupola to przede wszystkim granica między chłopskim gospodarstwem indywidualnym i rosyjskim systemem kolektywnego posiadania ziemi przez chłopów. Zaznaczyła się ona wyraźnie po ich uwłaszczeniu i zniesieniu pańszczyzny w Imperium Rosyjskim w 1861 r. Na zachód od tej linii własność ziemi była zindywidualizowana, a więc nie dokonywano okresowej redystrybucji ziemi między członków wspólnoty wiejskiej (mir). Ponadto o Mariupol opiera się granica osadnictwa żydowskiego. Na wschód od tego miasta Imperium Rosyjskie zakazało osiedlać się Żydom
z Polski i Litwy. Gdy pokazałem granicę osadnictwa żydowskiego (1835–1917) w Kijowie, ukraiński historyk Borys Czerkas powiedział, że nigdy nie pomyślałby, że ta granica pokrywa się z granicą byłego hetmanatu. Hetmanat to forma ukraińskiej państwowości pod protektoratem rosyjskim, o której niemal całkowicie zapominamy. O co chodzi? Nawet po przyłączeniu wschodniej Ukrainy do Rosji w wyniku ugody perejasławskiej w 1654 r., jeszcze przez sto lat istniał ukraiński hetmanat, czyli autonomiczny kraj pod władzą kozackiego hetmana mający niezależność od Moskwy. Niektórzy gotowi są myśleć, że lewobrzeżna Ukraina była już wówczas po prostu częścią Rosji,
ale tak przecież nie było. Hetmanat został zlikwidowany dopiero w połowie XVIII w.
To jednak nie wszystko. Punkt Mariupola wyznacza również granicę łacińskiego szkolnictwa. I w tym kontekście również ważny jest hetmanat, w którym za czasów Mazepy obowiązywał system oświaty przyjęty w pierwszej połowie XVII w. w Kolegium Kijowsko-Mohylańskim założonym w 1632 r. przez Piotra Mohyłę. Wzorcem był program nauczania opracowany na wzór programu Uniwersytetu Wileńskiego, ponieważ sam Piotr Mohyła był wychowankiem wileńskich jezuitów, który później przebywając wśród Rusinów, zdecydował się pozostać przy prawosławiu i stworzył system prawosławnej oświaty.
Znaczenie punktu Mariupola dodatkowo uwypukla naniesienie na mapę granicy zasięgu baroku. Wywodzący się od jezuitów system oświaty w zasadzie pokrywa się z nim. Polscy historycy sztuki już dawno doszli do wniosku, że barok wileński (nazywany niekiedy barokiem Glaubitza) jest odmianą baroku sięgającą najdalej na wschód Europy. Glaubitzowski kościół karmelitów w Mścisławiu, leżący blisko 500 km na wschód od Wilna i 100 km na wschód od Dniepru, jest tego najlepszym dowodem. W tym kontekście należy wspomnieć też o „ukraińskim baroku”, który rozkwitł w hetmanacie, tj. w Kijowie
i na Ukrainie lewobrzeżnej. A przecież pochodzenie tego baroku jest jawnie wileńskie, jego architektem był Jan Zaor, znany również jako Iwan Baptysta lub Йоганн-Баптист Зауер, który przybył z Wilna do hetmanatu w końcu XVII w.
Nie przypadkiem polski historyk Stanisław Alexandrowicz zwracał uwagę, że Uniwersytet Wileński był najdalej na wschód wysuniętą rubieżą zachodniej cywilizacji. Granica jego wpływów pokrywała się z innymi granicami rozdzielającymi dwie cywilizacje.
Uniwersytet Wileński i duch Europy
Często mówi się, że między uniwersytetem i kulturą europejską można postawić znak równości. Uniwersytety tworzyły tożsamość Europy. Granice łacińskiego systemu oświaty, na którego szczycie są uniwersytety, to granice Europy. Idea uniwersytetów jako cieszących się autonomią miejsc badań naukowych i nauczania, która była fundamentem ich historii, obecnie jest szczególnie aktualna, ponieważ często pragmatyczne, komercyjne podejście do uniwersytetu pogrąża ową fundamentalną ideę uniwersyteckiego poszukiwania wiedzy.
Uniwersytet Wileński powstał w drugiej fali powstawania tego typu uczelni i przez długi czas był uniwersytetem o najszerszym zasięgu oddziaływania. Pod względem bezpośredniego zasięgu oddziaływania nie miał sobie równych
w Europie – Uniwersytet Wileński kreślił granice cywilizacji europejskiej. Założony został jako 112. uniwersytet w Europie. Polacy nie bez przyczyny szczycą się, że przez 200 lat najbardziej na Wschód wysuniętym punktem cywilizacji zachodniej i łacińskiej sieci uniwersytetów był Uniwersytet Jagielloński. Po nim tę rolę pełnił Uniwersytet Wileński, a później, w 1755 r., status ten przejął Uniwersytet Moskiewski. Mówimy „najbardziej wysunięty na Wschód”, czyli peryferyjny, jednak za czasów jezuitów tak nie było. Ratio studiorum było systemem, który obowiązywał na każdym uniwersytecie jezuickim, wszędzie wprowadzano ten sam system i studia tego samego poziomu. Nie bez przyczyny na Uniwersytet Wileński przybywała profesura wywodząca się z odległych krajów, od Hiszpanii do Norwegii, a zasięg jego wpływu był olbrzymi, sięgał aż do Kijowa i nad Dniepr.
Jak udowodnić, że Uniwersytet Wileński w trakcie pierwszego stulecia działalności (do pechowego 1655 r., gdy rosyjscy najeźdźcy splądrowali Wilno) należał do setki najlepszych europejskich uniwersytetów? Bardzo prosto. W sumie uniwersytetów było 112 i do połowy XVII w. liczba ta nie przekroczyła 150. Nie porównujmy Uniwersytetu Wileńskiego z uniwersytetami protestanckimi, takimi jak w Wittenberdze, Genewie, Lejdzie, Bazylei, Cambridge czy Oxford. Było ich w połowie XVII w. około 40. Uważa się je zwykle za pionierskie, związane z postępem naukowym w Holandii czy Anglii. Odrzućmy też 40 katolickich uniwersytetów włoskich, które działały bez przerwy od średniowiecza. Jednak z pozostałymi 70 Uniwersytet Wileński może śmiało konkurować, tym bardziej, że z tego grona można łatwo odrzucić 30 takich, które w XVII w. zostały zamknięte i nikt o nich nawet nie pamięta. To oznacza, że konkurentów Uniwersytetu Wileńskiego jest około 40.
Niczym nie ustępowała wileńska Alma Mater innym placówkom, gdyż postacie reprezentujące Uniwersytet Wileński w pierwszej połowie XVII w. to osoby zasłużone i wybitne. Jeśli nazwiska niewiele komuś mówią, to niech wie, że Logica Marcina Śmigleckiego została doceniona nie tylko na uniwersytetach jezuickich, ale też w Anglii. Dokładnie to samo moglibyśmy powiedzieć o Macieju Kazimierzu Sarbiewskim (1595–1640), uwieńczonym w Rzymie przez papieża „laurem poetyckim”. Można jeszcze wspomnieć o Zygmuncie Lauksminie (1596/1597–1670), autorze podręczników retoryki i muzyki oraz o wielu innych – całej plejadzie jezuickich profesorów, którzy publikowali w XVII w. w Europie Zachodniej. Przypomnijmy jeszcze naszego świętego – męczennika Andrzeja Bobolę (1591–1657). Jak twierdzi litewski historyk Edvardas Gudavičius, święty to ważniejszy tytuł niż „wielki”, zatem nie powinno dziwić współczesne upamiętnienie świętego pamiątkową tablicą w kościele św. Jana w Wilnie. Wszystko to pozwala twierdzić, że Uniwersytet Wileński w połowie XVII w. musiał należeć do setki najlepszych europejskich uniwersytetów.
Jako jedna z najlepszych europejskich uczelni, Uniwersytet Wileński wprowadzał nas również w świat baroku, który na wschodzie sięgał Filipin, Makao (portugalskiej kolonii w Chinach) czy Goa w Indiach. Do wejścia na Litwę owego barokowego, łacińskiego świata w przyczynił się Mikołaj Krzysztof Radziwiłł „Sierotka”, budując w Nieświeżu kościół jezuicki wzorowany na rzymskim kościole Il Gesù. Radziwiłł został też jednym z pierwszych pielgrzymów w historii Litwy – udał się do Egiptu i Ziemi Świętej; zainicjował również dokładny opis kartograficzny Wielkiego Księstwa Litewskiego.
Z nim możemy wiązać nie tylko początek baroku, ale i – przez wspólny herb Trąby – naszego pierwszego światowego misjonarza Andrzeja Rudominę, który udał się do Goa, a następnie do Makao, gdzie zajął się działalnością misyjną. Uważa się, że napisał kilka dzieł po chińsku, a zmarł w Chinach w 1631 r.
W ten sposób – za pośrednictwem baroku i Uniwersytetu Wileńskiego – wkroczyliśmy w światowe życie od Filipin do Brazylii, Argentyny, Chile i Meksyku. To, że taka ocena roli Uniwersytetu Wileńskiego nie jest wyłącznie geograficzna, było jasne już wtedy, gdy jezuici zakładali ten uniwersytet.
A i tego nie można pominąć że otwierają się nam tutaj szerokie drzwi do Moskwy, a z niej przez Tartarję będziemy mogli przedrzeć się do Chin. Prócz tego nie należy zapominać o Szwecji i Liwonji, do których to krajów będzie można także się dostać i należy prosić Boga, by zechciał miłosiernem okiem wejrzeć na te wszystkie narody, pisał w raporcie do Rzymu wiceprowincjał jezuitów Francisco Sunyer.
Kulminacja, albo między globalnym i lokalnym
Często na jezuitów patrzy się z góry. Napoleon niszczył uniwersytet jezuickie, nie uważał jezuickich studiów za prawdziwą naukę, ponieważ nie można jej było zastosować na wojnie. To właśnie on odwrócił uniwersytet od Kościoła i skierował ku koszarom. Idea uniwersytetu jako rodzaju akademii sztuki wojennej, od której nie uratował nas nawet duch humanistycznej równowagi Aleksandra Humboldta, przetrwała do współczesności. Dziś bardzo często uniwersytety oceniane są w duchu postępu naukowego czy scjentyzmu, który pojawił się w epoce oświecenia.
Tworząc Uniwersytet Wileński, jezuici myśleli na poziomie światowym, jednak musieli uwzględnić także opinie i oczekiwania litewskiej elity, biskupa wileńskiego Waleriana Protasewicza i magnatów, którzy domagali się, aby litewski uniwersytet był tworzony jako przeciwwaga dla uniwersytetu w Krakowie. W ten sposób po unii lubelskiej chciano wykazać, że Litwa jest samodzielnym państwem. Zatem Uniwersytet Wileński ucieleśnia państwowość Litwy i jednocześnie rozmach o skali światowej.
Na początku XIX w. po rewolucji francuskiej i wojnach napoleońskich w Europie, spośród 150 uniwersytetów pozostały zaledwie 83. Uniwersytet Wileński przeżył już jedno stulecie nieszczęść – od potopu w połowie XVII w. do połowy XVIII w. – dlatego trudno spodziewać się, że w tym czasie mogły dokonać się jakieś szczególne zmiany. Ale pod koniec XVIII w. Uniwersytet Wileński podniósł się z upadku. Co prawda zakon jezuitów skasowano, ale uniwersytet jeszcze pół wieku funkcjonował z byłymi jezuitami. Przykładowo jezuita Marcin Poczobutt założył obserwatorium uniwersyteckie, które w owym czasie trafiło do piątki najlepszych europejskich obserwatoriów i ten wysoki poziom utrzymało przez lata. Nie bez powodu w 1812 r. na drwiące pytanie Napoleona: jakiej to fizyki uczy się w Wilnie?, Jan Śniadecki odpowiedział: takiej samej jak w Paryżu.
Zdaje się, że dotąd nie postawiliśmy pytania, kiedy nastąpił rozkwit Uniwersytetu Wileńskiego. Na początku XIX w. najsłynniejszym wychowankiem uniwersytetu, najczęściej opisywanym na świecie według WorldCatIdentities był Adam Mickiewicz. Obok niego – Juliusz Słowacki i cała plejada przedstawicieli nauk przyrodniczych – Śniadeccy, czy Frank. Dlatego za moment kulminacyjny jestem skłonny uważać pierwsze trzydziestolecie XIX w. W owym czasie na uniwersytecie pracował historyk rangi europejskiej Joachim Lelewel, którego dzieło Historyka(1815) jest początkiem teorii nowoczesnej historiografii. A stulecie Poezji Adama Mickiewicza w 1922 r. uroczyście upamiętnił Józef Piłsudski, zapraszając syna poety Władysława i w ten sposób demonstrując, że dla polskiego Uniwersytetu Stefana Batorego niezmiernie istotna jest cała historia Uniwersytetu Wileńskiego.
Polski Uniwersytet Stefana Batorego przynajmniej pod jednym względem potwierdza także, że były tu kreślone granice cywilizacji zachodniej. Profesor Marian Zdziechowski założył tu Instytut Naukowo-Badawczy Europy Wschodniej. Można powiedzieć, że Zdziechowski był jednym z pierwszych sowietologów na świecie.
Nie sposób nie wspomnieć także Czesława Miłosza, w którego twórczości znajdujemy przemyślenia na temat wolności, komunizmu, cywilizacji zachodniej i Europy Środkowej. A przecież to on powiedział: Jest błogosławieństwem, jeżeli ktoś otrzymał od losu takie miasto studiów szkolnych i uniwersyteckich, jakim było Wilno, miasto dziwaczne, barokowej i włoskiej architektury przeniesionej w północne lasy i historii utrwalonej w każdym kamieniu, miasto czterdziestu katolickich kościołów, ale i licznych synagog;
w owych czasach Żydzi nazywali je Jerozolimą Północy. Słowa te wypowiedział
w 1980 r., podczas ceremonii wręczenia Nagrody Nobla.
Trzeba przyznać, że niemała część historii Uniwersytetu Wileńskiego nie znalazła należnego miejsca w litewskiej pamięci. Dopiero obecnie dawny uniwersytet trafia na właściwe miejsce w narodowej narracji. Najlepszym tego dowodem jest zespół architektoniczny Uniwersytetu Wileńskiego w parku Mini-Europa w Brukseli. Jedynie Litwa reprezentowana jest tam poprzez swój uniwersytet.
Alfredas Bumblauskas
Profesor Uniwersytetu Wileńskiego, zajmuje się dziejami Wielkiego Księstwa Litewskiego, jego spuścizną i pamięcią kulturową. Opublikował m.in. Wielkie Księstwo Litewskie. Wspólna historia podzielona pamięć (Lietuvos Didžioji Kunigaikštija ULB, Vidurio Rytų Europa, 2011, wyd. polskie 2013).
One thought on “Uniwersytet Wileński i zasięg cywilizacyjny Europy”